Teraz, dalszy ciąg Pogaduszek tutaj:
http://maria-mojawizjazdrowia.blogspot.com/

sobota, 31 grudnia 2011

Moje wspomnienia z mijającego 2011 roku.

Nie da się zapomnieć mojego 5- cio miesięcznego urlopu, ktory spędziłam razem z moimi dziećmi w Kanadzie i USA.
Wyjechałam z Polski 10- ego kwietnia.
Pierwsze spotkanie na lotnisku, to dwaj moi synowie i jeden ze starszych wnuków.
Mam taki zwyczaj, że wyjeżdżając z domu - pozostawiam wszystkie moje kłopoty i troski- w domu. Zaczynałam więc mój dosyć długi urlop pełna szczęścia.
Około 2 tygodnie spędziłam w Kanadzie razem z moimi synami. Zbliżały się Święta Wielkanocne więc razem z synem pojechaliśmy do wnuczki - do London. Tam było spotkanie w szerszym gronie Rodzinnym. Jedynym mankamentem była moja nieznajomość jezyka ANGIELSKIEGO. Nawet jakoś sobie radziliśmy, było czasem zabawnie i sporo śmiechu z używania słownika - było fajnie.
Nie wlokłam za sobą całego mojego bagażu - ( nie mam na myśli walizek). Spałam co noc jak niemowlak - co nigdy mi się w moim domu nie zdarza.
Do końca kwietnia byłam u wnuczki, cały prawie maj spędziłam u drugiej wnuczki. Wszędzie było cudownie.
Mam zamiar dokładniej opisać moj pobyt u każdego z moich ukochanych.
Caly czerwiec byłam w USA u corki. Odwiedziłam też pozostałych członków rodziny, czyli dwoch wnuczkow z rodzinami oraz kuzynostwa. Miesiąc spędzony w USA dał mi wiele radości- nie mówiąc o korzyściach z zakresu raw wege jaki tam sobie utrwaliłam. To mi było bardzo potrzebne.
W lipcu wróciłam do Windsor, a sierpień spędziłam w London.
Czas mi upływał w cudownej atmosferze - wiele wspaniałych chwil.
Z początkiem września trzeba było zwijać żagle i wracać do codzienności.
Nie mogłam się długo przyzwyczaić do nowych (starych) warunków... Budziłam się zawsze w nieswojej sypialni i długo zeszło nim życie moje wróciło do tzw normy.
Obiecuję sobie, że chociaż pokrótce opiszę najciekawsze miejsca, ktore zwiedziłam.

Życzę Wszystkim moim przyaznym duszyczkom, które tutaj zaglądają, aby 2012 rok był rokiem szczęścia i spełnionych marzeń !



http://www.kartki.pl

czwartek, 15 grudnia 2011

Urok dawnych świąt ... i Opowieść Wigilijna

Święta tuż, tuż, i ja się rozmarzyłam... o dawnych czasach. Świętach pełnych śniegu po pas i sannie. Saniami się zimą jeździło, nie było samochodów.
Czy ktoś jeszcze pamięta te czasy?
Artyści malarze utrwalili na płótnach urok tamtych zim i zimowej sanny. Wybrałam z malarstwa Adama Setkowicza - Saniami do kościoła. Pięknie było.


Źródło:


Opowieść Wigilijna Charlesa Dickensa, to jedna z najczęściej ekranizowanych historii tego święta.
Co za gradka na świąteczny okres. Mamy film w całości, po polsku.
Dzięki: Santa Claus Was Here



Życzę wszystkim zdrowych i radosnych Świąt w gronie swoich najbliższych i przyjaciół!

Nie zapomnijmy o ludziach samotnych i o tych, których nie stać na świąteczne, nawet skromnie celebrowanie wigilii.

Ta piękna choinka jest od moich wnucząt Piotrusia i Gosi z USA.

piątek, 9 grudnia 2011

Sprawny niepełnosprawny i .... tutiturumtu

Dzisiaj zapraszam na cieplutką, rozgrzewającą herbatkę i spotkanie z Panem Mirkiem.




Sprawny niepełnosprawny i ....tutiturumtu

Poznałam bardzo ciekawego Pana i chciałam, aby każdy go poznał. Pan Mirek, (ponad 20 lat po bardzo groźnym wypadku), mimo swojej niepełnej-sprawności, stara się nie poddawać, radzić sobie w życiu i jeszcze innych inspiruje.
Prowadzi tzw. Poradnik dla Niepełnosprawnych, w którym pokazuje jak sobie radzić z niepełnosprawnością. Bardzo, bardzo ciekawe! Dodam, że Pan Mirek to były pracownik pogotowia ratunkowego.

Oto historia Pana Mirka, którą sam opowie:
http://www.youtube.com/user/suchygdansk

A co to takiego "tutiturumtu"?



Ha, ha..., ja już wiem... uczę się w końcu języka angielskiego.

Kto nie wie - wyjaśnienie w kabaretowym programie Pana Mirka, pt. Kabaret bez barier - Uczcie się języków obcych.
Zobacz tutaj:
http://www.youtube.com/watch?v=e01JQpY-_C0&feature=youtu.be

Jak się można przekonać oglądając filmy Pana Mirka, P M nie tylko radzi i uczy jak pokonać niepełnosprawność w codziennym życiu, ale również potrafi rozbawić do łez.
Brawo Panie Mirku!

Strona P. Mirka:
http://mireksuchodolski.streemo.pl/Community/Default.aspx


wtorek, 6 grudnia 2011

Wioletta Wilias nie zyje!

Wioletta odeszła.....



Wszyscy ja znali, prawie wszyscy kochali. To byl fenomen głosu, osobowość o gorącym sercu.
To takie niesprawiedliwe, że przyszło Jej żyć w takich warunkach,
ktoś chyba wstydzi się za to, że taki zgotowano Jej los.

Często sluchałam Jej wspaniałego, cudownego śpiewu. Na zawsze pozostanie w pamięci ogromnej rzeszy ludzi - nie tylko Polaków, bo znana była na całym świecie.
Dzisiaj i nie tylko dzisiaj posłucham Jej wspaniałych pieśni.







Kochało Wiolettę nie tylko starsze pokolenie, ale młodzi również.
Dzięki młodemu chlopakowi Jakubowi możemy posłuchać wiele utworów Wioletty.

http://www.youtube.com/user/JakubBochenski

Photo: Wioletta Willas Wikipedia

Blog o Wiolettcie Willas:
http://villasvioletta.blog.onet.pl/

niedziela, 4 grudnia 2011

Piękno i moc medytacji... trochę wspomnień


W dzisiejszych czasach bardzo duża ilość osób medytuje. Coraz częściej odbywają sie medytacje zbiorowe. Wtedy siła tej medytacji jest ogromna.
Mira pięknie prowadzi blog z medytacjami, na który serdecznie zapraszam chętnych do poznania technik medytacji i udziału we wspólnej medytacji:
http://transformacja-swiadomosci.blogspot.com/

My ludzie, wraz z planetą Ziemią - jesteśmy częścią Wielkiego Kosmicznego Planu Stworzenia - i to my sami musimy stworzyć sobie RAJSKI BYT na Ziemi. - Mira

Ja z medytacją spotkalam sie dosyć późno, było to w latach 70-dziesiątych.
A tak już konkretnie - to na kursach w Przyjezierzu - w początkach lat 80-dziesiątych.
Do Przyjezierza jechaliśmy zespołowo z grupą emerytów z naszego Klubu. Zdobyte wiadomości przekazywaliśmy naszym kolegom na spotkaniach z emerytami. To były 'piękne dni'. ... Dwa razy w tygodniu odbywały się spotkania z emerytami - i nie tylko z emerytami - bo na nasze spotkania przychodzili też młodzi ludzie.

Jak już wspomniałam swoją wiedzę na temat zdrowia przywoziliśmy z Przyjezierza, gdzie odbywały się kursy dotyczące tzw. rozwoju duchowego.
Pamietam przypadek, który zdażył się naszemu koledze Stanisławowi. Po wizycie u dentysty miał poważne komplikacje - temperatura, a potem paraliż twarzy i trzeba było wezwać pogotowie, które zabrało go do najbliższego szpitala w Bydgoszczy.
Cała grupa podjęła decyzję, że prześlemy mu zbiorowo naszą energię podczas zespołowej medytacji. Wykładowca zgodził się. Był jednak pewien problem, bo nie wszyscy uczestnicy wiedzieli o kogo chodzi. Ustalono, że na środku sali będę ja i te osoby, które nie kojarzyły sobie osoby naszego kolegi. Te osoby będą przesyłać energię za moim pośrednictwem.

Następnego dnia grupa kolegów/żanek Stanisława wybrała się w odwiedziny do szpitala.
Zastaliśmy kolegę w dobrym humorze. Opowiedział nam, że wczoraj wieczorem poczuł się dziwnie - 'coś się ze mną dziwnego działo - byłem jakiś rozdrażniony, a potem senny'. Tak się wyraził.
Kiedy się obudził miał już normalną - jak zwyle sympatyczną twarz.

Wtedy opowiedzieliśmy mu, że właśnie w tym czasie posyłaliśmy mu energię podczas zespołowej medytacji. Lekarz też był zdziwiony, bo jak twierdził - nie spodziewał się takiej nagłej poprawy zdrowia pacjenta.
Wszyscy byliśmy bardzo wdzięczni Bogu i zadowoleni, bo mieliśmy naoczny przykład ogromnej mocy medytacji zespołowej.

Podzieliłam się moimi wspomnieniami z okresu, gdy jako 'świeżo upieczona' emerytka angażowałam się w Klubie Emerytów.

Zdjęcie od - Miry
Related Posts with Thumbnails

Moje 80-te Urodziny/ My 80th Birthday

moje tańce
Try JibJab Sendables® eCards today!