Za uzbierane urodzinowe $$$ moje prawnuki postanowiły kupić sobie samochód.
Nastepnie byliśmy na wspaniałym obiedzie u drugiego wnuka i Jego żony, która naprawdę świetnie potrafi przygotować potrawy. Byłam tam 2 lata wcześniej, i było to bardzo miłe spotkanie.......
Pozostyły czas spędziłam u córki - było wiele wspaniałych przeżyć i sytuacji o których być może nieraz wspomnę. Do cudownych chwil muszę zaliczyć wycieczki do dwóch parków, bardzo różniących się od siebie.
Jeden stary park, gdzie wszystko było dziełem natury. Chciało się recytować Mickiewicza -"Któż zbadał puszcz litewskich przepastne krainy, aż do samego środka, do jądra itd:''. Na każdym kroku widoczne w tym parku były skutki przechodzących burz i huraganów.......Czasami trudno było przejść.....
Widać było jednak i ludzką rękę, by spacer po tych alejkach był przyjemny. Był tam również plac zabaw dla dzieci. My z córką uznałyśmy, że to może być też plac zabaw dla starszych dzieci: 60 czy 80+. To plus ma swoje znaczenie....... Zabawiłyśmy się przypominając sobie swoje dzieciństwo - przecież była na placu zabaw z moja córeczka.....(zdjęcia z placu zabaw w poprzednim poście)
Niedługo potem byliśmy w innym parku - zupełnie innym; bardzo zadbanym - wiele pięknych kwiatów, krzewów i drzew. Był to ogromny park na osiedlu mieszkaniowym jako rekreacja dla mieszkanców osiedla......
Tam zjedliśmy morwy prosto z drzew i podziwialiśmy piękno przyrody......
Odwiedziłam też rodzinę kuzynki mieszkajacą w USA od wielu lat. Mieszkają w pięknym domku, tak bardzo ukwieconym, że aż budzi to podziw. Kuzynka wyniosła zamiłowanie do ogrodu i kwiatów z Polski, z domu rodzinnego. Zaplecze domu to prawdziwa oranżeria - pełno przeróżnych kwiatow.
Wsród tych wspaniałości uczuć i odczuć, była również chwila grozy. Pewnego wieczoru nadszedł niespodziewanie huragan. Jeszcze chwilę przedtem byliśmy z córką i zięciem na przydomowym 'OGRODKU'- gdy nagle zerwał sie silny huragam, nieraz oglądaliśmy takie anomalie pogodowe w telewizji. W tym ogródku córka z zięciem mieli urządzoną swoją oazę - miejsce wypoczynku. Była tam huśtawka zadaszona i dwa duże parasole ze stolikami. W jednej chwili wszystko wiatr wziął w swoje posiadanie. Zięć rzucił się na ratunek, ale nie pozwoliłyśmy mu wyjść z domu, 'stanęłyśmy murem'. Zresztą było już za chwilkę po wszystkim, bo huragan sam zatarasował nam drzwi wejściowe do domu najwiekszym parasolem. Dopiero rano przed pracą udało mu się jakoś wyjść z mieszkania i usunąć przeszkody......
Po tych i innych atrakcjach trzeba było wracać na dalszy urlop do Kanady.